Piłkarskie targowisko

Dodano:
Szał zakupów, jak na letnich wyprzedażach ogarnął polskich działaczy piłkarskich. Z jedną różnicą, bo choć towar też często nieco wybrakowany, to okazyjnych cen nie ma. Gorączka zakupów sięgnęła takiej temperatury, że spostrzegły ją nawet angielskie media. I to w jaki sposób, The Sun wmawiał swoim czytelnikom, że polski działacz, prezes kupuje nie jednego, czy dwóch piłkarzy, ale cały angielski klub.


Prezes Józef Wojciechowski z amerykańskim akcentem rodem z jackowa, ale z brytyjską flegmą i dystansem, odparł, że coś jest na rzeczy. „A wy myślicie, że będę się obracał tylko wokół Polonii? Bywam w świecie” – pochwalił się polskiemu odpowiednikowi angielskiego brukowca pan prezes.

Ponoć klub z angielskiej drugiej ligi miałby kosztować kilkadziesiąt milionów funtów. Nasi piłkarze kosztują jednak sporo mniej. Może dlatego prezes Wojciechowski kupuje ich na pęczki. Płaci im też jak na nasze warunki sporo. Ostatnio np. zatrudnił bramkarza po wielu przejściach Arkadiusza Onoszko i ponoć płaci mu 80 tysięcy złotych miesięcznie.

W ten sposób wygrał potyczkę z Wisłą Kraków.

I tak wróciliśmy do kraju i letniego szału. Takiego wyścigu zbrojeń, jak w letniej przerwie polskiej niby ekstraklasy dawno już nie było. O krajowy towar, polskich piłkarzy, którzy wsławili się w poprzednim sezonie kilkoma prostymi kopnięciami rozgorzały prawdziwe podjazdowe wojny.

O Dawida Nowaka ponoć rozgorzała prawdziwa wojna między Wisłą, Lechem, Legią i Polonią. Kłopot w tym, że tej wojny w ogóle być nie powinno, przynajmniej w świetle przepisów.

Nie wdając się w zawiłości kontraktowe, Nowak jest zawodnikiem Bełchatowa i nie wolno mu przed 1 lipca bez zgody klubu rozmawiać z innymi zespołami. Głód posiadania rodzimej trzódki na własnym trawniku jest jednak zbyt wielki, by kogokolwiek to powstrzymało.

Klubowi szperacze przeczesują też zagraniczne rynki, z czego wyniknął nieco kontrowersyjny najdroższy transfer w historii polskiego klubu.

Po przegranym sezonie najbardziej wkurzyli się włodarze stołeczni. Legia, która nawet nie zakwalifikowała się do europejskich pucharów, na nowy czysty stadion, wypuści gruntownie przeczyszczoną drużynę.

Głęboko sięgnęli przy tym do sakiewki. Podobno wydali półtora miliona euro na chorwackiego pomocnika Ivicę Vrdoljaka. A jak mówi odpowiedzialny za transfery Marek Jóźwiak rekord ma zostać jeszcze pobity.

Z Chorwatem zabawna historia. Na wieść o transferze fora kibiców Dinama Zagrzeb rozgrzały się do czerwoności. Oto kilka wpisów za Wirtualną Polską: „Dzięki Bogu, że odchodzi”. "Czy to możliwe, że moje marzenie wreszcie się spełni i Vrdoljak odejdzie? No to mam co świętować". I mój ulubiony: "Ludzie, uspokójcie się! Przecież Polacy mogą czytać to forum i cały deal przepadnie. Stąd o Vrdoljaku powiem tak - nieustraszony maratończyk, połączenie Makelele, Essiena i Sissoko, wspaniały defensywny pomocnik z artyzmem w nogach. Wrażliwy intelektualista i wielbiciel Chopina"

Kolejnym transferem ma być Portugalczyk Manu. Podobno już wszystko zaklepane, ale  słowo podobno jest tu ważne, bo podobno Portugalczyk potrafi się tuż przed podpisaniem kontraktu rozmyślić. Tak zrobił ponoć rok temu.

Ale chyba wystarczy o tym pięknym zakątku świata. Teraz nawet najgorętszy Nowak, nie będzie chyba w stanie oderwać zainteresowania kibiców od Mundialu w RPA.
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...